niedziela, 16 września 2012

Jezierzyce cdn...Jeseritz so gings weiter

Cóż, oczywiście nie jest to koniec historii naszych znajomych z Jeseritz, historia toczy się bezustannie do przodu….

Kiedy otrzymali nakaz udania się do różnych miejscowości w Niemczech, moi znajomi trafili do Meldorf, Heide  i innych miasteczek w okolicach Hamburga, tam też mieszka do dziś duża ich grupa. Z ich opowiadań wynika, że nie byli tu  mile przyjęci, stanowili jakby gorszy rodzaj mieszkańców. Niektórzy po drodze zostawali u swojej rodziny, np. w Berlinie.

Co ciekawe rodzina wysłała do Arno kartkę z informacją gdzie dotarli (on stacjonował do końca wojny w Danii, tam trafił do niewoli). Tak się wzajemnie odnajdywali, a niektórych znajomych nie odnaleźli do dziś.

z lewej Günther z prawej Arno, Jseritz 1937



Wiele lat trwała jeszcze asymilacja z rdzennymi mieszkańcami, mieszane małżeństwa, przyjaźnie, teraz wygląda to już całkowicie inaczej.

Po wojnie przez długi czas nie mieli możliwości odwiedzenia Jezierzyc. Pierwsze wizyty z RFN to zdaje się lata 70te, ale znacznie więcej było ich nieco później.
Bardzo trudno było uzyskać wizy na wjazd do Polski, musieli jeździć daleko, aż do Kӧlln, by uzyskać w Ambasadzie Polski niezbędne dokumenty i wymienić określoną ilość Marek na Polski Złoty (określone min. - limit dzienny). Na granicy najczęściej kilka godzin postoju, odbywały się też drobiazgowe kontrole, co nie zachęcało do takich wypraw. Tęsknota była jednak znacznie silniejsza. Zapewne wcześniej i znacznie łatwiej odwiedziny udawały się tym, którzy zostali po "tej" stronie - w DDR.


Günther np. przyjechał tu po raz pierwszy w 1974 roku. Mieszka w Kiel, dlatego przypłynął statkiem do Świnoujścia, a w dalszą drogę wyruszył taksówką. Niesamowite! Tego samego dnia wracał już statkiem ze Szczecina do Świnoujścia i dalej.

Eckhard przyjechał tu natomiast z Berlina w latach 70tych swoim Mercedesem (jego pierwsza Taxi, na której zarabiał). Jemu zawdzięczamy pierwsze kolorowe filmy z Jezierzyc z 1979 r. Jego ojciec był tu już znacznie wcześniej, dzięki niemu mamy kolorowe fotografie z roku 1975. Znajomi z okolic Hamburga przyjeżdżali swoimi autami, to stosunkowo  prosta droga, autostrdą do Szczecina
1975







Odwiedzający byli początkowo bardzo ostrożni, ponieważ nie wiedzieli jak przyjmą ich nowi mieszkańcy Jezierzyc. Jak mówili - ludzie byli mili, ale obawiali się, że Niemcy przyjadą po swoje i znów trzeba będzie się wyprowadzać. Przecież większość z przybyłych, to Polacy na siłę przesiedleni z Kresów i innych terenów Polski.

W trakcie pierwszych wizyt znajomi Niemcy nocowali najchętniej na Campingu w Płoni (za Shell, aktualnie), ale także w hotelu Neptun, później była już możliwość noclegu w domkach na terenie parku (Gollnow) w Jezierzycach. Na obiady wybierali się np. do restauracji „Czarny Bawół” pod Starym Czarnowem.






Zwiedzali Jezierzyce i okoliczne wioski, miasteczka, miejsca związane z ich dzieciństwem. Niektórzy uciekając mieli kilka lat, inni kilkanaście. Ich rodzice także przyjeżdżali, ale w większości byli to już starsi ludzie, wyprawa nie była więc dla nich tak prosta.

Co roku organizowali w Niemczech spotkania dawnych mieszkańców Jeseritz, wspominając i bawiąc się wspólnie ze starymi przyjaciółmi. W tym roku na takie spotkanie przyjechało już niewiele osób, wiele z nich to jedynie potomkowie rdzennych mieszkańców Jeseritz. Kilka razy udało im się nawet zorganizować spotkanie dawnych mieszkańców Jeseritz z aktualnymi mieszkańcami Jezierzyc, odbywały się one w sali na terenie ośrodka wypoczynkowego w parku - Jezierzyce.










Pamiętam niektóre wizyty w latach 80tych. Jako dzieci, byliśmy pod ogromnym wrażeniem aut na „białych” tablicach rejestracyjnych. Niemcy chętnie z nami „rozmawiali”, obdarowywali słodyczami i różnymi drobiazgami. Dzięki takim „znajomościom”, łatwiej było im zrobić zdjęcie swojego domu, lub ogrodu – stawiając nas np. na jego tle. Potem próbowali rozmawiać, tłumaczyć, że w tym domu mieszkali jako dzieci i chcieliby go jedynie zobaczyć. Nie było z tym większego problemu.




Często przyjeżdżali już z tłumaczem, którym była np. znajoma Pani ze Śmierdnicy (Niemka, która została w Polsce i wyszła tu za mąż), czy też nasza sąsiadka – Pani Stanisława, która była na robotach przymusowych w Niemczech i bez problemu porozumiewała się w ich języku, pomagając nam zawierać znajomości i wymieniać opinie.

W latach 80tych poznałem w Jezierzycach Ritę (w jej rodzinnym domu mieszkałem) oraz Wally. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, przez wiele lat mogliśmy liczyć na ich pomoc.








Co ciekawe, w tych ciężkich czasach spotkaliśmy się z ich strony z niesamowitą życzliwością i przyjaźnią. Zapewne także byli zaskoczeni ciepłym przyjęciem z naszej strony. Im zawdzięczam nie tylko różne smakołyki, ale także moją pierwszą piłkę nożną, czy też trudno osiągalną u nas gazetę muzyczną BRAVO. Nasza przyjaźń trwa do dziś, choć niektórzy z nich już niestety odeszli.




Mam nadzieję, że uda mi się teraz zdobyć informacje o życiu naszych rodzin, po przybyciu na te nieznane, obce tereny. Poniekąd rozumiem moich przyjaciół z Jeseritz. Jesteśmy zgodni w tym, że wojna była zła, przyniosła wiele okrucieństw dla obu stron. Oni musieli uciekać z miejsc, gdzie się urodzili, ale podobnie było z naszymi dziadkami i rodzicami. Oni także zmuszeni byli do opuszczenia swoich domów, tęsknili za miejscami swojej młodości, które musieli zostawić.

Przepiękne Kresy, są dla nich także niezapomnianą Ojczyzną. Wielu z nich nigdy ich już nie zobaczyło ponownie. Nawet dziś wyprawa w te rejony to spore wyzwanie.

Jeżeli ktokolwiek z Was może i chce pomóc w zbieraniu tych opowieści od dziadków, czy rodziców – proszę o przesyłanie takich relacji na mój adres mailowy JANUSZP242@GMAIL.COM

Żałuję, że zbyt późno zrozumiałem, jak bezcenne informacje z przeszłości mogą przekazać nam nasi przodkowie, w zwykłej, ciepłej rozmowie...

Jestem bardzo ciekaw tych historii….


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz