(Jeseritz, Buchholz, Mühlenbeck, Kolbatz, Neumark... )
W rejonie Jeseritz (Jezierzyce), Mühlenbeck (Śmierdnica) i Buchholz (Płonia) był przed wojną tylko jeden pastor - nazywał się Schwarz, podobno przed nim był Pastor Agaud (podpis na świadectwie poniżej), a na pocztówce wysłanej z Mühlenbeck w 1940 roku widnieje także nazwisko Dr phil. Petersen. Podobnie było po wojnie, gdy księdzem dla tych trzech miejscowości w latach 1975 - 1986 był Kazimierz Metryka (poprzednikiem był Tadeusz Szczepanik).
Mieszkańcy Jeseritz chodzili do kościoła w Mühlenbeck (zazwyczaj, gdy
Pastor tak decydował), w pozostałych przypadkach chodzili aż do Buchholz.
Odległość była spora, czasami chodzili więc jedynie na godzinne czytanie Biblii (tzw. Bibelstunde) lub nabożeństwa dla dzieci (Kindergottesdienst), które odbywały się w domu zdrojowym „Erholungsheim Kiefernhöhe” (aktualnie blok przy ul. Topolowej). Zawsze dziwiły mnie znaleziska w pobliskim lasku – butelki po lekarstwach, a okazuje się, że w czasie wojny był tu także szpital. W domu z czerwonej cegły tuż obok (już rozebrany) podobno była kostnica?
Zajęć nie prowadził jednak pastor, lecz zwykły kaznodzieja (tzw.
Hilfsprediger). Teren ten należał wówczas jeszcze do Mühlenbeck, a Jeseritz
rozpoczynały się dopiero gdzieś na wysokości obecnego domu Topolowa 1 . Nazywali ten rejon wip wap (huśtawka), bo mieszkańcy nigdy nie byli pewni czy należą do tej, czy już
kolejnej wsi.
Najbliższy kościół znajdował się więc na wzgórzu w Mühlenbeck (Nikolaikirche - Św. Mikołaja) - pierwsze wzmianki pochodzą już z 1492 r. Tu odbywały się główne nabożeństwa. Z wieży tego właśnie kościoła strzelano także na wiwat w Sylwestra. Pamiętam, że gdy uczęszczałem w młodości do pobliskiej szkoły podstawowej (SP 29), na górce kościelnej znajdowały się już wyłącznie ruiny kościoła i kilka grobów z metalowymi krzyżami.
Za czasów nazistowskich Niemiec wielu ludzi nie chodziło regularnie do
kościoła, ponieważ naziści tego nie chcieli. Przewrotna ta historia, za naszych
czasów także znaleźli się tacy, którzy tego nie chcieli…
Pamiętam jeszcze jak chodziliśmy do kościoła pw. Najświętszej Rodziny w Płoni - data poświęcenia 25.01.1947 r. W tym kościele zresztą wielu z nas przystąpiła do I Komunii Świętej (Günther z Jeseritz był tu konfirmowany). Pierwsze wzmianki o kościele w Buchholz / Płoni to początek XIV wieku, natomiast w wieku XIX postawiono na miejscu starego kościoła dzisiejszą budowlę.
Niedzielna wyprawa trwała prawie godzinę, po drodze znajdowała się kopalnia gliny zaopatrująca pobliską cegielnię (kolejką wąskotorową) tzw. "glinnik". Często musieliśmy brnąć w błocie zmieszanym z gliną i ubrania nie wyglądały niestety najlepiej...
Ogromne
wrażenie wywierała na nas za to ogromna i bardzo stara „Lipa Świętego Ottona” posadzona
w tym miejscu na pamiątkę wizyty biskupa Ottona z Bambergu (1124)
oraz klimat przepięknego , zabytkowego, drewnianego kościoła.
W
tych trudnych czasach kościół w Płoni otrzymywał także żywność z pomocy
zagranicznej, którą rozdzielano pomiędzy potrzebujących (mleko w proszku, olej,
żółty ser, szynka w puszce itp.). To było dla wielu ważne wsparcie.
W późniejszym okresie (data poświęcenia 26.12.1982 r) w Śmierdnicy powstał nowy kościół – pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła. Budynek został przerobiony z powojennego kina "Stokrotka". Zdążyłem w nim nawet zobaczyć jakiś film. Przed wojną była tam restauracja, ale pewnie nikt nie pamięta już nazwy? Co ciekawe znajdujący się niedaleko budynek poczty pełnił taką samą funkcję przed i po wojnie. Dopiero od niedawna mieszkańcy Płoni nie muszą z każdym awizo gonić na pocztę w Śmierdnicy… dla Jezierzyc nadal nic się chyba niestety nie zmieniło.
W czasie
Świąt Wielkanocych ksiądz przyjeżdżał z Płoni do Jezierzyc, by poświęcić
koszyki z pięknymi pisankami. Wszyscy zbierali się w jednym domu przy ulicy
Topolowej i w uroczystej atmosferze czekali na poświęcenie potraw (były tu
pisanki, kiełbasa, sól, chleb, baranek z cukru, gałązka zielonego bukszpanu
itp.).
Podczas Świąt Bożego Narodzenia pasterki odbywały się już w kościele w Śmierdnicy, więc
wymagało to jedynie krótkiego, nocnego spaceru. Spacer w zimie, gdy padał
śnieg i dookoła widać było przez okna bogato przystrojone choinki był miłym doznaniem... Wspólne
śpiewanie kolęd to po dziś dzień niezapomniane wrażenia. Kiedyś spacer w śniegu
aż do kościoła w Płoni był także ciekawym przeżyciem.
Na
zajęcia religii jako dzieci około roku 1980 uczęszczaliśmy jeszcze do Płoni,
odbywały się one w małej salce przy domu parafialnym lub w kościele. Później były
to zajęcia w Śmierdnicy, w udostępnionym przez jedną z rodzin pokoju (po dawnej masarni, dom przy
transformatorze, ul Nauczycielska). W późniejszym okresie zajęcia religii odbywały się już w
kościele w Śmierdnicy (mała, boczna salka).
Przy
kościele rósł czarny bez (wysokie krzaki), z którego robiliśmy rurki i
strzelaliśmy do siebie granatowymi owocami bzu. Co ciekawe, dzieci z
Jeseritz wspominają identyczną zabawę…
W
kościele w Śmierdnicy służyłem także z kolegami ze szkoły do mszy – byłem
ministrantem za namową ówczesnego księdza Kazimierza Metryki.
Gdy w
Śmierdnicy okradziono kościół, pamiętam jak ksiądz Kazimierz położył się
krzyżem twarzą do podłogi przed ołtarzem i modlił się płacząc... bardzo
przykre wspomnienia… Później księdza przeniesiono niestety do innej
parafii.
Cokolwiek
nie mówić o kościołach i o wierze, kiedyś uczono tu tego, jak być dobrym
człowiekiem, jak pomagać innym... cenna lekcja.
W
trakcie kolędy szliśmy z księdzem Kazimierzem jako ministranci od bloku w
Jezierzycach po ulicę Relaksową (2 ministrantów i ksiądz). Kolęda trwała dość
długo, ale ileż poznanych ludzi i miłych wspomnień. Był też
aspekt finansowy – drobne zbierane do puszki. Śpiewaliśmy zazwyczaj kolędę
"Przybieżeli do Betlejem pasterze". Ksiądz Kazimierz był wspaniałym człowiekiem,
pomagał ludziom, potrafił nie przyjąć pieniędzy, gdy wiedział, że rodzinie źle
się wiedzie.
Aktualnie
funkcjonuje w Jezierzycach jedynie kaplica (chyba tymczasowa), w której
odbywają się msze. Znajduje się ona w miejscu dawnej pętli autobusowej. Mam
nadzieję, że niebawem zastąpi ją piękny, murowany kościół z należnym tej
pięknej miejscowości klimatem.
zdj. REPTOWO KAROLINENHOR
http://pl.wikipedia.org/wiki/Niemieckie_nazwy_geograficzne_w_wojew%C3%B3dztwie_zachodniopomorskim#S
czekaj, czekaj... na piątym od góry zdjęciu jest aktualny blok ???
OdpowiedzUsuńa swoją drogą - w którym miejscu był kościół w Śmierdnicy (ten z którego wieży strzelano na wiwat w sylwestra)?
No podobno to to samo miejsce...ale może to już nie ten budynek...
OdpowiedzUsuńPopytam...nowy wygląda na znacznie większy...
Kościół w Śmierdnicy był na górce przy ul Nauczycielskiej, blisko szkoły SP29, na górce były jeszcze ruiny...
Dodałem jeszcze zdjęcie - na tym zakręcie, na górce stał kościół
OdpowiedzUsuńoooo - muszę się tam wybrać przy okazji :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jak powstanie nowy to będzie to taki koszmar jakie teraz się buduje, np. na os. Bukowym czy Książąt Pom. lub przy ul. Komuny Paryskiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ciekawy blog. Będę go obserwował bo widzę wiele ciekawych informacji.
Dziękuję i nawzajem. Pozdrawiam.
Usuń