sobota, 30 grudnia 2017

MARIE - BŁĘKITNY ANIOŁ Z WĄWOZU w Jezierzycach

Ku pamięci mojego brata Henia (20.01.1962 - 30.12.1969) zamieszczam poniżej kolejną legendę z Jezierzyc spisaną przez naszego Legendziarza Mirosława Wacewicza. 

Jako dzieci niejednokrotnie spotykały nas podobne, niebezpieczne sytuacje w wąwozie...Każdy mieszkaniec Jezierzyc wie, jak niebezpieczne to miejsce. Pędzące wozy konne, a później samochody i motocykle często przemykały o centymetry od przechodzących tam osób... a gdy w zimie zjeżdżaliśmy wzdłuż wąwozu na sankach czy butach...robiło się niebezpiecznie, a jednak jakimś cudem udawało nam się uniknąć tego, co spotkało małą Marie Krecklow, mieszkającą kiedyś w Jeseritz, w domu przy moście. Ludzie odeszli, dom nadal stoi w tym samym miejscu...czas płynie spokojnie dalej...

 
ilustracja Marcin Yperyt Przydatek


Marie -
 Błękitny Anioł z wąwozu w Jezierzycach

autor Legendziarz - Mirosław Wacewicz

      Jakże piękna była wiosna tego roku. Uśpiona ziemia budziła się z zimowego snu. Słońce mocniej przygrzewało przeganiając ostatnie przejawy zimy… Płonia uwolniona z okowów lodu radośnie zaszemrała płynąc w swoją stronę. Cudownie jest wiosną w Jezierzycach, dolinie otoczonej dwiema puszczami, przez którą niczym błękitna wstęga przepływa rzeka Płonia.

Ptaki wszelkich gatunków swoje trele śpiewają, obwieszczając światu czas miłości, radości…
Była sobota, mieszkańcy niewielkiej wioski położonej nieopodal Szczecina zajęci byli swoimi codziennymi sprawami. Gospodarze po oporządzeniu inwentarza wygonili bydło na pastwiska by pasło się pierwszą wiosenną trawą. O poranku słychać było tylko trel słowika, szczekanie psów i muczenie krów. W Gospodzie pod Lipami krzątano się w oczekiwaniu na spodziewanych gości. Również gospodarze Młyna nad Piwniczną Strugą (Kellerbecker Mühle) nie próżnowali. Wiadomo wszak, że niebawem przyjedzie kolejka, z której wysypią się miastowi ze Szczecina. Młynarzowa wraz z córkami szykowała wspaniałe wypieki i inne smakowitości. Młynarz z piwniczki wytoczył już beczki piwa i różne trunki powystawiał. Strudzeni wędrowcy przyjdą do młyna by ugasić pragnienie i skosztować słynnych potraw Pani Erny. Z oddali słychać gwizd nadjeżdżającej lokomotywy…  

    Dzieci swoim zwyczajem radując się słonecznym dniem, rozbiegły się po okolicy czyniąc rwetes wielki. Każde dziecko starało się zebrać pierwsze wiosenne kwiatki, kaczeńce rosnące nad stawem, przylaszczki przyciągające wzrok swoim błękitem. Bukieciki z tych kwiatków sprzedawali gościom odwiedzającym gospodę i młyn za 5 Pfeningów.  

    Marie przyglądała się temu wszystkiemu zza szyby swego domu stojącego w pobliżu mostku nad rzeką. Och jak chciała pobiec z dziećmi. Chłonęła każdy dźwięk, każdy zapach… Płakała, gdy mama zakazała jej wyjścia i długo prosiła by choć na podwórku się pobawić. Była jeszcze zbyt mała, by mogła biegać swawolnie ze starszymi dziećmi. Mama chcąc pocieszyć swoje maleństwo zabrała ją nad staw gdzie nazbierała dla niej żółtych kaczeńcy. Pokazała córeczce jak z kwiatków splatać wianek, który nałożyła na ukochaną główkę. Marysia wyglądała jak aniołek, strojna w błękitną sukienkę z rozpuszczonymi blond włoskami w wianku z żółtych kwiatków na głowie…  

    Stary woźnica Otto, którego ludzie wynajmowali do przewozu różnych rzeczy tego dnia wykonał kolejny kurs z Glinnej. Przewoził meble dla młodego małżeństwa, które właśnie rozpoczynało nowe życie na swoim w Jezierzycach. Strudzony i spragniony nie odmówił poczęstunku. Na stole pojawiły się potrawy, butelka, kieliszki… Konie znają drogę i trafią do domu – pomyślał Otto, spełniając kolejny toast. Mocno chwiał się na nogach, gdy usiadł na koźle i cmoknął na konie poganiając je lekko batem. Przysypiał, gdy jakieś zwierzę wyskoczyło na drogę płosząc konie. Na nic zdało się ściągnięcie lejcami, wóz nabierał prędkości na drodze, która w tym miejscu lekko opada prowadząc przez wąwóz…  

   - Jaki piękny ptaszek, pomyślała Marie wybiegając na drogę przez uchyloną furtkę.

Wszystko odbyło się szybko. Rozpędzone konie ciągnące wóz wyłoniły się zza zakrętu.

Dziewczynka nie zdążyła nawet krzyknąć… Tylko żółty wianek wolno opadł na bruk, po którym spływała krew. Ptaszek smutno śpiewał swoją pieśń…

Rodzice  nie mogli pogodzić się z tą tragedią. Odeszło ich słoneczko, ukochana córeczka. Jezierzyce i okolica długo trwało w żałobie.   

     Przetoczyła się wojna, wymazując wszystko. Po wojnie dawni mieszkańcy zostali wysiedleni. Zabrali swoje smutki, radości, wspomnienia. Żaden z nowo przybyłych mieszkańców nie wiedział o smutnej historii, która rozegrała się przed wielu laty przy wjeździe do wąwozu.  

     Nowi gospodarze, przybyli tu z dalekich kresów dawnej Rzeczypospolitej. O ich losie zadecydowali wielcy tego świata debatując nad mapami i traktatami. Politycy nie dbają o maluczkich, rozprawiając o granicach tworzą nowe podziały. Rozpoczęła się „wędrówka ludów”. Stuk, puk, stuk, puk, pociągi mknęły po torach w różne świata strony uwożąc z sobą smutek, strach, nadzieję, miłość i wiele innych bagaży zabranych w pośpiechu przez ludzi.

   Stacja końcowa – Szczecin (choć jeszcze wiele napisów nie zdążono zamalować Stettin), - „Dziki Zachód”, „Ziemia Wyzyskana” ileż to podróżni nasłuchali się w pociągu opowieści o tym mieście. Każda bardziej przerażająca, trwogę budząca w sercach pionierów, przeznaczonych do zasiedlenia tych ziem. Werwolf, szabrownicy, te tematy wciąż wracały w dyskusjach ludzkich, rodząc strach, niepokój. Pociąg dojechał do stacji końcowej, ludzie zgodnie z przydziałem rozjechali się po okolicy zajmując przyznane im domostwa.  

     Tworzył się nowy rozdział w dziejach niewielkiej wioski leżącej nieopodal Szczecina – Jeseritz, nazwanej obecnie Jezierzyce.  

     Pionierzy, choć pełni trwogi, oswajali nową ziemię. Ludzie wciąż z nostalgią wspominali porzuconą ojcowiznę, pełni zapału starali się zagospodarować to co dostali. Mijały lata, umierali najstarsi, a ich miejsce zajmowali nowonarodzeni. Życie toczyło się własnym torem. Rolnicy zgodnie ze swym zwyczajem, który jest zawsze zgodny, uprawiali ziemię, siali pola. Ich pracą kierowały tylko Pory Roku.  

    Henio był żywym dzieckiem, blondynek z niebieskimi oczami, wszędzie go było pełno. Ileż to razy w Jezierzycach słyszano głos zatroskanej matki wołającej swego pierworodnego:

- Henio, Henio…ooooooo!!! – Wiatr porwał wołanie…

Tak dzieło się codziennie, wszak świat dzieci rządzi się własnymi prawami, których dorośli nie są w stanie zrozumieć.

   Największe marzenie dzieciństwa, rowerek, spełniło się pewnego dnia w małym świecie Henia, wówczas to dziecko poczuło, że świat leży u jego stóp. Wielkie wyprawy, podróże o których słyszał od dorosłych, teraz sam wyruszy w świat, by go poznać.

  Wpierw nieśmiało Henio jeździł po podwórku. Później była uchylona furtka, która otwierała granicę. Coraz raźniej chłopczyk zapuszczał się w nieznane tereny. Raźno przebierał nóżkami na swym rowerku nabierając pędu. Jakże beztroskie jest dzieciństwo…  

    Zdarzyło się pewnego razu, że dzieci zakład zrobiły między sobą, jak zawsze w zwyczaju miały gdy nowego kandydata przyjmowały.

      Henio, dziarsko podjął wyzwanie, gdyż wielokrotnie już podjeżdżał pod górkę wiodącą przez wąwóz. Znał drogę, nóżki mocno naciskały na pedały, raz za razem. To jest proste, zdążył pomyśleć, nim wylądował na poboczu.

       Wiele się zdarzyło wówczas, a ludzkie wejrzenie tego nie ogarnie. Jam tylko, jeśli pozwolicie zdołam wam opowiedzieć:

      Henio przebierając nóżkami ruszył dziarsko od mostu na Płoni. Ach, jak wezbrało odwagą dziecięce serce, w tej chwili był pewien, że pokona cały świat. Rowerek popychany małymi nóżkami pokonywał kolejne metry. Już wjeżdżał do wąwozu, tam gdzie pierwsze domostwo gdy jakaś siła odepchnęła go na pobocze. Dziecko nie zdążyło się otrząsnąć, gdy z góry drogą przejechał rozpędzony wóz, znerwione konie poniosły w dal.

     Rowerek na drodze, płaczące dziecko i matka bieżąca do niego.

- Henio, Henio,.. ooooooo – wiatr rwał wołanie.

     Kobieta złapała chłopczyka i przytuliła go mocno.

- Mamo, – odezwał się Henio, wyswobodziwszy się z objęcia, -  spójrz tam, wskazał palcem.

Matka choć wzrok skierowała we wskazanym kierunku nie ujrzała tego co jej syn.

- Zobacz, - Henio mówił, - to dziewczynka w niebieskiej sukience w żółtym wianku tam stoi, ona mnie uratowała.

       Kobieta choć starała się zobaczyć coś więcej, nic nie dostrzegła, jedynie błękitny blask, jakiś cień, wszystko to co później zapomniała.

To zdarzyło się po wojnie. Wówczas ludzie nadal starali się zagospodarować w nowej rzeczywistości. Jednakże historia toczyła się dalej…   

     Koniec lat siedemdziesiątych, gdzieś na ulicy Relaksowej w Jezierzycach będących obecnie dzielnicą Szczecina trwała w najlepsze prywatka. Młodzi ludzie bawili się w najlepsze świętując urodziny kolegi. Impreza trwała do białego rana. Wojtek przebudził się pierwszy, widząc braki w barku zarządził zrzutkę na wódkę. Znał pewne miejsce w okolicy gdzie o każdej porze można było kupić alkohol. Na odwagę łyknął jeszcze kielicha i wsiadł do Fiata 126 p, z którego był bardzo dumny. Silnik zaskoczył i charakterystyczny dźwięk rozszedł się po okolicy. Wóz wjechał na drogę, minął zakręt skręcając w ulicę Mostową, zmierzając prosto przez wąwóz w stronę mostu.  

    Adam, student Politechniki Szczecińskiej wybrał się właśnie na wędrówkę. Zmierzał w stronę Kołbacza, o którym słyszał wiele ciekawych historii. Wstał skoro świt, założył mocno zużyte buty i wyszedł z akademika by zdążyć na pierwszy autobus. Szedł ulicą Topolową w stronę mostku. Gdy zbliżył się w pobliże wąwozu jakaś siła kazała mu się zatrzymać. We mgle dostrzegł błękitną postać smutnie spoglądającą w jego stronę. Odruchowo odskoczył lądując w krzakach. W tym momencie czerwony maluch z piskiem opon wyłonił się zza zakrętu pędząc w dół. Niewiele brakowało.

     Tak to Niebieska Zjawa z Jezierzyckiego Wąwozu uratowała Adama. Ile jeszcze i kogo uratował ten duszek nie sposób dziś dociec.

     Gdy będziesz przechodził w pobliżu tego wąwozu i zobaczysz w dali niebieską postać Uważaj!... Dziewczynka która zginęła tu przed wielu laty czuwa by nikomu więcej nie stała się krzywda.  




Link do historii Marie:

 


 
 
 
 
Henio z siostrą Elą, Jezierzyce rok 1966
 


    

2 komentarze: